Turcja: Polscy strażacy jadą już do Adiyaman, gdzie będą uczestniczyć w akcji ratowniczej

Polscy strażacy jadą już do Adiyaman, gdzie będą uczestniczyć w akcji ratowniczej po trzęsieniu ziemi, które nawiedziło Turcję i Syrię.

– Jesteśmy już w autobusach, sprzęt został przeładowany na ciężarówki. Jedziemy do Adiyaman – powiedział PAP dowódca grupy poszukiwawczo-ratowniczej HUSAR Poland, brygadier Grzegorz Borowiec. – Czekamy z niecierpliwością, aby włączyć się do akcji – dodał.

Grupę stanowi 76 strażaków Państwowej Straży Pożarnej i osiem wyszkolonych psów. Wraz ze strażakami do Turcji poleciało także pięciu ratowników medycznych.

Borowiec przyznał, że nie wie, kiedy polska ekipa dotrze na miejsce. – Musimy jechać objazdami, bo wiele dróg jest nieprzejezdnych – wyjaśnił. – Logistyka jest tu nieubłagana – dodał.

Wcześniej komendant główny PSP gen. brygadier Andrzej Bartkowiak przekazał na Twitterze, że – Polska grupa HUSAR wylądowała w Gaziantep w Turcji 2:29 lokalnego czasu. Dotarli, jako
3. w regionie Gaziantep. Skierowani zostali do m. Adiyaman na północny wschód od Gaziantep.

Inne ekipy ratownicze lądowały na lotnisku w Adanie, Polacy, którzy dotarli do Gaziantep, są najbliżej epicentrum trzęsienia ziemi.

W poniedziałek nad ranem południowo-wschodnią Turcję i północną Syrię nawiedziło trzęsienie ziemi o magnitudzie 7,8. Zginęło ponad 1,6 tys. osób, a ponad 11,1 tys. zostało rannych. Tego samego dnia podjęto decyzję, że do dotkniętej kataklizmem Turcji wyleci z Warszawy grupa poszukiwawczo-ratownicza HUSAR Poland – 76 strażaków Państwowej Straży Pożarnej i osiem wyszkolonych psów.

Na miejsce poleciało także pięciu ratowników medycznych; zabrano 20 ton sprzętu. Polska grupa zabrała ze sobą sprzęt poszukiwawczy, sprzęt do rozbudowy obozowiska i do stabilizacji konstrukcji uszkodzonych budynków.

Przez kolejne dni polscy ratownicy w Turcji będą poszukiwać ludzi uwięzionych pod gruzami. Dowódca grupy, brygadier Grzegorz Borowiec powiedział PAP, że akcja polskich strażaków po trzęsieniu ziemi w Turcji będzie jedną z najtrudniejszych i potrwa około siedmiu dni. – To maksimum w przypadku działań poszukiwawczo-ratowniczych – mówił Borowiec. Dodał, że minusowe temperatury będą utrudnieniem akcji ratunkowej.

 

źródło: pap

/zdj. PSP/