Radom nieznany, cz. 1
Kiedy kilka dni temu wtaczałem się na radomski dworzec pociągiem z Krakowa, pomyślałem, jak dobrze że mimo wszystko to jeszcze Małopolska. Dokładnie tak pomyślałem i wcale wbrew wszystkiemu, nie byłem w błędzie. To najprawdziwsza małopolska, nie taka zjawiskowa jak w Krakowie, czy okolicy ale i wcale nie najgorsza. Dzięki temu smutek z powrotu na „ścianę wschodnią” był mniejszy. Tak samo, żeby nie było, możemy pocieszać się w Dęblinie, Puławach, Kazimierzu i Lublinie, choć Radom leżący na lewym brzegu Wisły jakoś bliższy zdaje się być historycznie i kulturowo Sandomierzowi i Krakowowi.
Tekst ten będzie opatrzony fotografiami z ostatniego wyjazdu zorganizowanego dla moich znajomych z Puław, którzy nigdy turystycznie nie patrzyli na Radom, a wrócili z niego zaintrygowani i zauroczeni. Wspomnę jeszcze na wstępie, że miasto to posiada wspaniały układ przestrzenny, który daje możliwość chronologicznego spaceru przez epoki od X wieku do współczesności. A więc zapraszam w drogę!
Jeśli chcemy należycie poznać miasta powinniśmy zacząć u jego zarania. W przypadku Radomia będzie to grodzisko na Piotrówce, ulokowane w samym centrum miasta. Jego historia sięga samych początków państwowości Polski bo aż X wieku. Szczęśliwie dla historyków i archeologów jego teren do dnia dzisiejszego nie została zagospodarowana. Doskonale widać dzięki temu zachowane na rozlewiskach rzeki Mleczki wały grodu. Ponadto miejsce zostało upamiętnione obeliskiem, więc przeoczenie go jest właściwie niemożliwe.
Wewnątrz grodu znajdował się także najstarszy radomski kościół. Jego patronem był święty Piotr Apostoł, co wyjaśnia nam już pochodzenie nazwy dzisiejszej dzielnicy Radomia. Nie ma 100% pewności w której części grodu dokładnie się znajdował, gdyż była to konstrukcja drewniana i nie zachowały się do dnia dzisiejszego wyraźne jej relikty. Można jednak zakładać, że mieścił się on w pobliżu cmentarza, co zgodne byłoby z religijnością ludzi średniowiecza. Osoby pochowane na Piotrówce, zostały upamiętnione krzyżem i tablicą pamiątkową wewnątrz grodziska. (na zdjęciu).
Spod krzyża na Piotrówce, widać za to doskonale następcę najstarszej świątyni miasta – wczesnogotycki kościół pw. św. Wacława.
Zanim jednak do niego dojdziemy musimy przejść przez nieco zaniedbaną zabudowę osiedla Stare Miasto. Pierwotne grodzisko szybko przestało wystarczać rozrastającej się społeczności, na podgrodziu zaczęło więc wyrastać nowe osiedle, obok Piotrówki. Niestety współcześnie jako dzielnica mieszkaniowa pracowników dawnych zakładów przemysłowych Radomia lata świetności ma ona już za sobą. Jednak trzeba przyznać że stare wyłożone brukiem i kocimi łbami ulice z niskimi domkami i kamieniczkami robotniczymi z przełomu XIX i XX wieku ma swój nieodparty urok, choć to już subiektywna ocena autora.
Pośród tego zupełnie z innej bajki w samym środku stoi przepiękny wczesnogotycki kościół pw. św. Wacława. Wezwanie może sugerować jego powstanie już za panowania Wacława II Czeskiego na tronie małopolskim, dla którego wówczas przygraniczny Radom (pobliskie Mazowsze nie podlegało wówczas pod koronę Wacława), musiał mieć spore znaczenie strategiczne. Sama świątynia przez wiele dziesięcioleci w XIX i XX wieku, pełniąc m.in. funkcje magazynów i stajni. Obecnie została odremontowana i znów służy wiernym z Piotrówki. Osiedle wokół tegoż kościoła to już druga po słowiańskim grodzisku, faza rozwoju miasta, które nie mieściło się w ciasnych wałach grodu.
Z Piotrówki przechodzimy ulicą Staromiejską w kierunku dawnych murów miejskich i ulicy Wałowej. Tym razem mamy do czynienia z klasycznym średniowiecznym miastem lokacyjnym. Zarazem jest to już niejako trzecia lokalizacja historycznego Radomia. jako ważne miasto królewskie leżące na przecięciu szlaków handlowych z Krakowa na Mazowsze i z Lublina do Wrocławia odgrywał on w późnym średniowieczu bardzo istotną rolę. Był to wciąż ostatni ważny punkt na mapie historycznej Małopolski, przed granicą z wciąż niezależnym Mazowszem. Z polecenia króla Kazimierza Wielkiego całe nowe miasto zostało otoczone kamienno-ceglanym murem. Od południa czyli od Wałowej widać najlepiej zachowane fragmenty miejskich fortyfikacji. Widać tu także relikty Bramy Iłżeckiej, z której trakt wychodził na południe. Tędy też najszybciej dociera się na rynek.
Radomski rynek przy pierwszym kontakcie wydaje się niestety raczej brzydki (choć to subiektywnie spostrzeżenie autora). Na początku całą uwagę przyciąga majestatyczny gmach dawnego Kolegium Pijarskiego i dość specyficzny budynek Nowego Ratusza z początku. XIX wieku, którego neorenesansowa fasada jest dość charakterystyczna ale także specyficzna i nie każdemu może się podobać.
Najładniej prezentuje się północno-zachodni narożnik z dwiema barokowymi kamieniczkami, użytkowanymi współcześnie jako radomskie Muzeum Sztuki Współczesnej. Pomarańczowa jest określana przez Radomian, jako „Esterka”. Wbrew pozorom nazwa wcale nie nawiązuje do słynnej kochanicy króla Kazimierza lecz do radomskiej Żydówki Estery, która miała się sprzeciwiać zalotom szwedzkiego oficera w czasie Potopu. Jest to raczej tylko legenda, gdyż do XIX wieku nazywano ją po prostu kamienicą senatorską. Sam budynek jest wbrew pozorom współczesny, w czasie ostatniej wojny został zdewastowany przez Niemców i odbudowany w latach 50. XX stulecia.
Druga kamieniczka – zielona – zwana jest natomiast „gąską”, Nazwa wzięła się od mieszczanina Stanisława Gąski, który ją ufundował. W niej z kolei wg tradycji dwukrotnie miał przebywać podczas wojny polsko-szwedzkiej sam król Karol Gustaw. Muzeum w kamieniczkach jest obecnie nieczynne a obiekty czekają na swoje nowe przeznaczenie, także zostaje na razie podziwiać je z zewnątrz.
Najciekawsza z ulic Miasta Kazimierzowskiego to Rwańska zaczynająca się nietypowo, bo ze środka, a nie z jednego z narożników rynku. Nietypowa nazwa wzięła się od „rwy” czyli dziury powstałej po opróżnionym grobie. Podczas wytyczania tej ulicy w dawnych wiekach musiano przenieść groby spod kościoła farnego pw św. Jana Chrzciciela, w sąsiedztwie którego bezpośrednio przebiegała. Współczesna Rwańska wyznacza dziś niemal idealnie oś miasta. Wychodząc nią prosto z radomskiego rynku i nigdzie nie skręcając, doszlibyśmy prosto na lubelski rynek. Do gotyckiego kościoła farnego, czyli już trzeciego kościoła w mieście warto zajrzeć ale jeszcze ciekawiej jest za kościołem na plebanii. Otóż proboszcz parafii mieszka na zamku i to dosłownie.
Z zamku zachował się do dziś parter dawnego domu wielkiego, który od ponad 100 lat służy jako plebania dla pobliskiego kościoła farnego. Jeśli umówimy się wcześniej z księdzem, raczej nie powinno być większego problemu, żeby zajrzeć na radomski zamek. Obok, znajduje się także odlana z brązu rekonstrukcja wyglądu zamku z czasów jagiellońskich czyli jego największej świetności.
Radom jako miasto królewskie gościł monarchów niejednokrotnie. Był także miejscem, w którym rozgrywały się najważniejsze wydarzenia z historii naszego kraju. To w Radomiu w 1505 roku uchwalona została konstytucja Nihil Novi, ograniczająca kompetencje prawodawcze polskiego króla. Pełna formuła łacińska brzmiała nihil novi sine communi consensu (nic nowego bez powszechnej zgody, co należy rozumieć jako: nie można uchwalić nowego prawa, na które nie zgodzi się Sejm reprezentujący powszechny interes szlachty).
Wcześniej bo w 1401 w Radomiu uchwalono Unię Wileńsko-Radomską, która jeszcze silniej zespalała Litwę z Koroną.
Zapraszamy do części drugiej wycieczki poznawczej po Radomiu.
tekst/zdjęcia Jan Szajowski