Zdrowie i uroda

Na razie Polacy nie dostaną L4 na wypalenie zawodowe. Eksperci alarmują: Problem trzeba pilnie rozwiązać

Pod koniec ub.r. media zalała fala artykułów na temat możliwości uzyskania od 2022 roku L4 z powodu tzw. wypalenia zawodowego. Jednak eksperci nie mają dobrych wiadomości. Lekarze nie powinni wystawiać od tego roku zwolnień z ww. przyczyny. I nie jest pewne, czy w ogóle zyskają taką możliwość w przyszłości. Natomiast bez względu na sytuację prawną, problem istnieje i jest dość istotny. Świadczą o tym chociażby wyniki ostatnich badań. Ponad 65% pracowników już teraz odczuwa symptomy wypalenia zawodowego. Do tego widać, że blisko połowa rodaków byłaby gotowa iść na L4 z tego powodu, gdyby tylko istniała taka możliwość. W tym kontekście eksperci ostrzegają, że problem będzie narastać. Potrzeba zatem szybkiej reakcji instytucji państwa, aby już teraz rozpocząć proces przeciwdziałania nadchodzącemu zagrożeniu, bo inaczej wkrótce staniemy przed poważnym kryzysem społecznym i gospodarczym.

Zamieszanie z L4

Jak informuje Ministerstwo Zdrowia, Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) podjęła decyzję o wpisaniu wypalenia zawodowego do Międzynarodowej Statystycznej Klasyfikacji Chorób i Problemów Zdrowotnych ICD-11 (International Classification of Diseas) w 2019 roku. Zaczyna ona obowiązywać od 1 stycznia 2022 roku. To sprawiło, że w przestrzeni publicznej pojawił się szereg informacji, że lekarze zaczną wystawiać zwolnienia lekarskie z tego tytułu.

– Jeśli wpiszemy do wyszukiwarki internetowej tzw. wypalenie zawodowe, to zdecydowana większość artykułów mówi o tym, że od 1 stycznia 2022 roku można otrzymać L4 z tego tytułu. Powstaje chaos, bo zapewne sporo pracowników ma takie oczekiwania. W mojej ocenie, te publikacje wprowadzają ludzi w błąd. W Polsce od tego roku nie będzie jeszcze obowiązywało ICD-11. A dopiero w nim zostało umieszczone wypalenie zawodowe, ale – co istotne – nie jako choroba czy uraz, tylko pewien stan, który może powodować konieczność kontaktu ze służbą zdrowia – komentuje radca prawny Łukasz Kuczkowski z Kancelarii Raczkowski.

W ocenie radcy prawnego Mariusza Mirosławskiego z Kancelarii MGM Mirosławski, Galos, Mozes, przedwczesny jest wniosek o tym, że na samo wypalenie zawodowe można uzyskać L4, które nie wzbudzi wątpliwości ZUS-u. Ekspert podkreśla, że w tym przypadku mowa jest nie o jednostce chorobowej, a o syndromie mogącym wpłynąć na stan zdrowia pracownika (kod QD85). Wypalenie zawodowe umieszczono w sekcji 24. Klasyfikacji WHO (ICD-11) obok takich czynników, jak problemy związane z bezrobociem (QD80) czy dotyczące warunków zatrudnienia (QD83).

– W ICD-11 na równi z wypaleniem zawodowym jest traktowany np. stres związany ze zmianą pracy. Uznając więc wypalenie zawodowe za chorobę, musielibyśmy iść dalej i powiedzieć, że jeżeli pracownik obawia się, że straci pracę, to też może z tego powodu dostać L4. Do tego jest cały szereg innych takich stanów – dodaje mec. Kuczkowski.

Na obecną chwilę w Ministerstwie Zdrowia nie są planowane prace legislacyjne dotyczące wypalenia zawodowego, z uwagi na obowiązujące już regulacje prawne. Według Łukasza Kuczkowskiego, to oznacza, że ciągle obowiązuje ICD-10. Jednocześnie trwają prace nad wdrożeniem ICD-11, czyli przede wszystkim tłumaczenia, bo Polska nie może nic zmieniać. Zdaniem eksperta, ICD-11 może wejść w życie najwcześniej w 2024 roku. Natomiast uznanie wypalenia zawodowego za chorobę wymagałoby zmiany prawa.

– Zgodnie z danymi resortu zdrowia, tłumaczenie na język polski jedenastej rewizji Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób i Problemów Zdrowotnych będzie dokonane w ramach realizacji projektu „Poprawa jakości informacji medycznej dzięki wzrostowi kompetencji, wiedzy oraz umiejętności pracowników podmiotów leczniczych w zakresie prawidłowego posługiwania się klasyfikacją ICD-11”. Ma to potrwać do 30 czerwca 2023 roku – komentuje Michał Pajdak, ekspert rynku zdrowia psychicznego, Członek Zarządu platformy ePsycholodzy.pl.

Rodzi się zatem pytanie, jak będą zachowywać się lekarze od 1 stycznia 2022 r. Jak zaznacza mec. Mirosławski, w art. 55 ustawy z 25.06.1999 roku o świadczeniach pieniężnych z ubezpieczenia społecznego w razie choroby i macierzyństwa, stanowiącym podstawę wystawienia zwolnienia lekarskiego, jest mowa o pojęciu choroby i jej numerze statystycznym w odesłaniu do klasyfikacji WHO. Klasyfikacja ta jednak oprócz chorób opisuje inne stany, czynniki i syndromy. Ekspert również dodaje, że w przeszłości podobny problem był z depresją. Początkowo nie była uznawana za wyłączną przyczynę zwolnienia lekarskiego, ale zostało to jednoznacznie rozsądzone.

– Niewprowadzenie wypalenia zawodowego do katalogu chorób nie oznacza, że nie będzie można uzyskać zwolnienia lekarskiego na inne schorzenia związane z pracą. Dotychczas w wielu przypadkach wskazywano choroby psychiczne jako konsekwencje przemęczenia, narastającego stresu i innych trudności w sferze zawodowej. Z perspektywy przedsiębiorcy zdrowie pracownika jest elementem kapitału ludzkiego organizacji. Zatem powinno być przedmiotem szczególnej troski oraz podlegać działaniom prewencyjnym – przekonuje dr Antoni Kolek, prezes Instytutu Emerytalnego i ekspert Pracodawców RP.

Jak podkreśla Paweł Żebrowski, rzecznik ZUS-u, lekarz sam decyduje o tym, czy danej osobie potrzebne jest zwolnienie lekarskie. Wystawiając je, musi wpisać kod choroby na podstawie obowiązującego wykazu. A każde zaświadczenie może być skontrolowane, niezależnie od wskazanej przyczyny niezdolności do pracy. Natomiast ze statystyk Zakładu wynika, że od kilku lat coraz więcej jest zwolnień lekarskich z powodu zaburzeń zachowania i chorób psychicznych.

– W interesie nas wszystkich leży to, żeby ZUS stał na straży przepisów. A one zgodnie mówią, że zasiłek czy wynagrodzenie chorobowe przysługuje tylko w razie choroby, ewentualnie w przypadku pobytu w szpitalu czy zakładzie leczniczym. ZUS nie powinien więc akceptować zwolnień, które będą wystawiane na wypalenie zawodowe niebędące chorobą w rozumieniu WHO – dodaje ekspert z Kancelarii Raczkowski.

Narastający problem

Bez względu na stan prawny, problem wypalenia zawodowego ewidentnie istnieje w społeczeństwie i jest bardzo niepokojący. Potwierdzają to chociażby wyniki badania UCE RESEARCH i SYNO Poland dla platformy ePsycholodzy.pl. Aż 47,7% pracujących Polaków zadeklarowało, że byłoby gotowych iść na L4 z powodu wypalenia zawodowego, gdyby miało taką możliwość. Tylko 26,3% rodaków nie skorzystałoby z niej. Natomiast 26% ankietowanych nie wiedziałoby, co należy z tym zrobić.

– Problem wypalenia zawodowego funkcjonuje na rynku pracy już od kilku lat. To znak czasów, w których sprawy są do załatwienia na wczoraj, a presja dotyczy prawie każdego zadania. W takich warunkach zdrowie psychiczne zespołów jest narażone na szwank. Nakłada się na to szereg nowych zjawisk, w tym pandemia – stwierdza Piotr Wielgomas z firmy BIGRAM zajmującej się doradztwem personalnym.

Według Michała Pajdaka z platformy ePsycholodzy.pl, współautora ww. badania, wyniki wyraźnie obrazują poważne zagrożenie dla pracodawców i samej gospodarki, szczególnie w zestawieniu z odsetkiem osób deklarujących syndromy wypalenia zawodowego, które obecnie wykazuje aż 65,3% pracujących Polaków. Ponadto w raporcie zaznaczono, że problem dotyczy głównie osób w wieku 23-35 lat. To one najchętniej skorzystałyby z L4, gdyby tylko mogły – 55%. Za nimi w zestawieniu są Polacy mający 18-22 lata – 46,9%, 56-80 lat – 44,5%, a na końcu – 36-55 lat – 42,9%.

– Wbrew pozorom, do wypalenia zawodowego nie jest potrzebny wcale długi staż pracy. Obecnie młodzi ludzie chcą szybko zrobić karierę oraz dorobić się. Nie mogąc tego osiągnąć od razu, często popadają w złe samopoczucie – tłumaczy psycholog Michał Murgrabia, Prezes Zarządu platformy ePsycholodzy.pl.

Do tego z raportu można wyczytać, że respondenci najczęściej mają trzy poniższe symptomy tzw. wypalenia zawodowego. Po pierwsze, dręczy ich poczucie ogólnego fizycznego i psychicznego wyczerpania. Po drugie, brakuje im satysfakcji z pracy i motywacji do działania. Po trzecie, towarzyszy im długotrwałe i silne poczucie zmęczenia i braku energii, które trwa mimo odpoczynku i nie jest związane z żadną inną chorobą. Z L4 chciałoby skorzystać, gdyby mogło, 64,1% osób deklarujących pierwszy symptom, 60,1% – drugi i 61,2% – trzeci.

– Takie odczucia, jak frustracja, zmęczenie i brak satysfakcji z pracy, będą narastać przy braku jakichkolwiek zmian. A to z pewnością przełoży się na spadek efektywności wykonywanych obowiązków. Osoby wypalone, pozostając w pracy, mogą negatywnie wpływać na współpracowników, powodując u nich podobny efekt. Ponadto możemy liczyć się z większą rotacją pracowników na danych stanowiskach – ostrzega psycholog Michał Murgrabia.

Część respondentów ma też poczucie, że w pracy nic im się nie chce, brakuje im celu i motywacji do działania. I aż 73,3% z nich skorzystałoby z L4, gdyby tylko miało taką możliwość. Zdaniem autorów badania, firmy powinny lepiej przeciwdziałać temu zjawisku zamiast czekać na rozwój sytuacji.

– Chociaż pracownicy nie będą mogli iść od tego roku na L4 z powodu wypalenia zawodowego, to koszty ponoszone przez pracodawców i tak będą rosły. Wpłynie na to spadek efektywności pracy, a także zwiększone ryzyko konfliktów i rotacji. Sam chaos, jaki powstał w tej kwestii w przestrzeni publicznej, może tylko jeszcze bardziej podnieść poziom agresji w społeczeństwie. Zawiedzeni pracownicy mogą np. chcieć wymuszać na lekarzach inne zwolnienia, błagając wręcz o pomoc, na którą tak liczyli w ostatnich miesiącach – podsumowuje Michał Pajdak z platformy ePsycholodzy.pl.

 

 

źródło: mondaynews.pl