czwartek, 25 kwietnia, 2024
RegionWiadomości

Para puszczyków wpadła do kominka jednego z radomskich domów

W czwartek do nadleśnictwa zadzwonił mieszkaniec Radomia, prosząc o pomoc w uratowaniu zwierzęcia. – W słuchawce wystraszony głos poinformował, że dziwne zwietrzę siedzi za szybą w kominku w salonie, ma duże oczy i dziwnie patrzy. Początkowo pomyślałem, że ktoś robi sobie żarty, jednak w dalszej rozmowie wynikło, że to może być sowa – relacjonuje Hubert Ogar z Nadleśnictwa Radom.

– Interwencję podjęliśmy wspólnie z leśniczym Tomaszem Sytą. Na miejscu okazało się, że w domku jednorodzinnym znajdującym się przy lesie wpadł przez komin puszczyk. Po wyciągnięciu i sprawdzeniu czy sowie nic się nie stało wypuściliśmy ją do lasu – mówi Ogar.

Jednak jak informuje nadleśnictwo, historia z puszczykiem nie skończyła się w dniu interwencji. Kolejnego dnia rano ponownie zadzwonił telefon od tej samej osoby z informacją, że w kominku znów siedzi sowa, ale tym razem jest większa. Okazało się, że to także puszczyk, ale tym razem była to samica. – U sów samice są większe od samców. Na szczęście jej też się nic nie stało i została wypuszczona w lesie – informuje nadleśnictwo.

– Para puszczyków o tej porze jak wiele sów odbywa gody i w poszukiwaniu miejsca na gniazdo wybrały sobie przewód kominowy – wyjaśnia leśnik.

Ponadto nadleśnictwo przypomina, że dzikie zwierzęta zwykle nie oczekują ludzkiej pomocy, stronią od człowieka i przed nim uciekają. – Powinniśmy interweniować tylko w przypadku, gdy wyraźnie widać, że zwierzę potrzebuje pomocy, ma uraz utrudniający czy uniemożliwiający poruszanie się. W tej sytuacji gdyby nie pomoc ludzi ptak mógłby paść z wycieńczenia – powiedział leśnik.

– Niestety nasze domostwa są coraz mniej przyjazne zwierzętom, mniej w nich zakamarków dla ptaków czy nietoperzy niż dawniej, a te, które są bywają dla nich pułapką. Pomyślmy o stworzeniu kryjówek dla sów i nietoperzy lub innych stworzeń w obrębie swojego domu – dodał.

/inf.,fot.:Nadleśnictwo Radom/